Blog
Felietony
Matka wszystkich dobrych nawyków: proaktywność
Artykuł z serii "Być lepiej zorganizowanym"
„Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku”
…i to Ty musisz go wykonać
1. Problem
- Zacznijmy dziś od fragmentu powieści szpiegowskiej autorstwa Johna Le Carre. Poniekąd będzie to spojler, ale dla naszych celów będę się nią tylko swobodnie inspirował. Ok?
- Brzmi ciekawie.
- Rzecz dzieje się w Berlinie jeszcze przed zbudowaniem muru. Ruch między obiema częściami miasta jest wciąż możliwy, choć mamy środek zimnej wojny. Naszym bohaterem jest młody absolwent brytyjskiej Akademii Szpiegów, rzecz jasna tajnej. Nazwijmy go Bob. W momencie, gdy go poznajemy, znajduje się już w dzisiejszej stolicy Niemiec. Jest to ogromne wyróżnienie – do Berlina trafiają tylko najlepsi. Co więcej, ma on przejąć prowadzenie siatki agentów infiltrujących NRDowskie służby bezpieczeństwa. Zazwyczaj, zanim komuś powierzono tak ważne zadanie, mijało kilka lat. Dla Boba ta szansa znaczyła więcej niż trafienie szóstki w totka.
- Pewnie miał jakieś plecy?
- Może, ale przede wszystkim zadecydowała konieczność. Aktualny opiekun siatki (dajmy mu na imię Philip) coraz więcej pił i niezbędne było zastąpienie go. Sprawa była bardzo pilna, a wszyscy doświadczeni byli bardzo zajęci. Z braku innych możliwości wybrano Boba.
- Philip się nie ucieszył.
- Żeby było ciekawiej – Philipowi rozkazano wdrożyć Boba. Radość jego nie miała więc końca, ale mimo wszystko wykonywał rozkaz. Stawiał Bobowi ogromne wymagania – miał znać na pamięć wszystko, co dotyczyło przejmowanych szpiegów: nazwiska, adresy, alarmowe numery telefonów. Bobowi trudno było to opanować. Znalazł w końcu sposób – sięgnął do metody fiszek. Pewnego dnia, po całonocnej nauce zadzwonił telefon. Philip kazał Bobowi natychmiast stawić się w jego biurze. „Znów egzamin” - pomyślał Bob i w taksówce jeszcze powtarzał całą wiedzę. Jednak Philip miał zupełnie inny pomysł: „Dzisiaj pojedziesz do Berlina Wschodniego i tam w skrytce zostawisz instrukcje”. Granicę stref okupacyjnych Bob pokonał w samochodzie dyplomatycznym w specjalnej skrytce. W dobrze przećwiczony sposób dyskretnie wydostał się z auta, wykonał zadanie i szczęśliwy wrócił do Berlina Zachodniego. Sprawdził się. Ta myśl go cieszyła. Poprawił swoją kurtkę i odkrył, że coś jest z nią nie tak. Rano była trochę cięższa… Rano były w niej karty z nazwiskami, adresami i pseudonimami wszystkich agentów siatki. Wyobrażasz sobie, co Bob poczuł? Co byś na jego miejscu zrobiła?
- Straszne. Ale może zostawił fiszki w bezpiecznym miejscu? Trzeba przypomnieć sobie krok po kroku co się przez cały dzień robiło i tam pójść.
- W NRD nie przywitają go z otwartymi rękoma…
- …ale przynajmniej sprawdzi miejsca w Berlinie Zachodnim. Jeśli będzie miał szczęście…
- Świetnie. Tak robi. Sprawdza swój dom, nawet odnajduje taksówkę itd… Szczęścia jednak nie miał. Co teraz?
- Może powinien powiadomić szefa. Niech ratują ludzi. STASI [Ministerstwo Bezpieczeństwa NRD] nie będzie się z nimi cackać. W zasadzie, powinien był zrobić to w pierwszej kolejności.
- Cóż, Boba sparaliżował strach. Gdy chciał zrobić co proponujesz zdążył już minąć cały dzień. Następnego dnia w gazecie przeczytał o sukcesie STASI – rozbiciu siatki zdrajców. Od razu domyślił się, kto za to odpowiadał. I co teraz zrobiłabyś na jego miejscu?
- Ojejku, to jakiś koszmar… Czy ja wiem? Uciekać? Zgłosić się do swojej centrali? Yyy… do STASI??
- No dobrze. Co zrobił Bob i jak to się skończyło, doczytaj sobie we wspomnianej książce. A my z tego horrorku wyciągniemy najważniejsze kwestie dotyczące pierwszego nawyku – proaktywności.
ĆWICZENIE DOMOWE
Mało kto z nas doświadcza aż tak ekstremalnych przeżyć jak opisane powyżej. Ale to nie jest nam potrzebne. Przypomnijcie sobie jedno zaskakujące i wymagające podejmowania decyzji doświadczenie z życia osobistego czy zawodowego. Jak się czuliście w momencie jego wystąpienia? Jakie decyzje rozważaliście?
2. Istota proaktywności
- Według mnie najbardziej wartościowy fragment poświęcony proaktywności jest pochodną prostego pytania: na jakiego typu sprawy poświęcamy większość energii i czasu? Trochę modyfikując, to co napisał Stephen Covey: sprawy, które coś nas obchodzą, można podzielić na trzy rodzaje (rys. 1): krąg spraw które możemy bezpośrednio kontrolować (strefa kontroli); strefa wpływu – to na co możemy oddziaływać pośrednio poprzez inne osoby i wreszcie trzeci krąg – wszystko co nas interesuje, ale nie mamy żadnej możliwości oddziaływania na to.
Rys.1. Strefy, w których skupiamy swoją energię i czas
- Można jakiś przykład?
- A proszę Cię bardzo. Gdy jedziesz na koniu kontrolujesz siebie, masz wpływ na konia (ale koń może Cię nie posłuchać), a zachowanie publiczności, choć Cię interesuje, (może np. spłoszyć rumaka) jest całkowicie poza Twoim oddziaływaniem.
- Nie mam też wpływu na swój wzrost, sędziów którzy przyjechali na zawody, wrodzone predyspozycje. A jak to wygląda np. w firmie? Załóżmy, że jestem szefową sprzedaży.
- Wtedy pod kontrolą masz siebie oraz swoich podwładnych. Możesz przekonywać do swoich pomysłów szefa firmy, jak i koleżanki i kolegów z innych działów - to jest Twoja strefa wpływu. Wreszcie, bardzo Cię interesuje, czy centrala koncernu, do którego należycie, zdecyduje się zamknąć oddział w Polsce czy nie. Ale to ostatnie jest jak siła wyższa – nikt w centrali Was nie słucha i ich decyzja jest jak meteor: spadnie - źle, minie – dobrze. I jak dobrze zauważyłaś – nie masz nadal wpływu na swoje predyspozycje, czy decyzje które podjęto kiedyś.
- I co to ma wspólnego z proaktywnością?
- To proste: załóżmy, że przejazd na zawodach nie poszedł Ci tak, jak to sobie wymarzyłaś. Koń był nerwowy i Cię nie słuchał. Jesteś zła. Szukasz jakiegoś wytłumaczenia tego, co zaszło, a może i rozwiązania. Przypomnij sobie taką sytuację. Na których strefach przede wszystkim skupiłaś swoje myśli, energię? Która z nich zajęła Ci najwięcej czasu? Ciekawa jest różnica między strefami kontroli i wpływu a strefą zainteresowań. W tej ostatniej gdybamy: „gdybym miała innego konia”, „gdyby sędzia miał dobry humor”. W dwóch pozostałych wypatrujemy rozwiązań: „może koń jest chory i muszę go zbadać”, „może powinnam poprawić dosiad”, a może organizatorzy puścili za głośną muzykę i trzeba poprosić ich, by trochę ją przyciszyli…
- Poczekaj, poczekaj: zbadanie konia jest pod moją kontrolą. Podobnie wyciągnięcie wniosków dotyczących dosiadu. Prośba o ściszenie muzyki przy następnym moim przejeździe to strefa wpływu, dobrze zrozumiałam?
- Perfekcyjnie
- I to jest proaktywność?
- Pierwsza jej część. W całości, proaktywność to postawa, dzięki której w każdej sytuacji szukasz możliwości działania, ale w strefach wpływu lub kontroli. Szukanie rozwiązań w strefie zainteresowań to pisanie palcem po wodzie. Dodatkowo, gdybanie frustruje: gdybym miał dwa i pół metra wzrostu, to bym grał w NBA i zarabiał miliony, ale nie mam (i nie będę miał) takiego wzrostu. Mogę sobie ponarzekać.
- Dobre: skupić się na strefach kontroli i wpływu…
-…i szukać w nich możliwości działania! Nie gdybać, nie zrzędzić. Działać!
- Powiedziałeś, że dotyczy to każdej sytuacji, ale co mógł zrobić Bob gdy się okazało, że skazał na straszny los tak wielu ludzi? Co można zrobić poza ucieczką czy załamaniem?
- Podbijmy bębenek. Zamiast fikcyjnego Boba sięgnijmy do wspomnień twórcy jednej z wiedeńskich szkół psychiatrii: Viktora Frankla. Postać tę poznałem dzięki książce „7 nawyków”. Austriacki Żyd, który w trakcie II Wojny Światowej był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych. Swe wspomnienia opisał w książce pt. „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, którą gorąco polecam. Mało jest dzieł, które dają tyle nadziei i tak mocno inspirują. Ad rem: człowiek ten stanął w sytuacji, w której nie tylko nikt go nie słuchał, ale i niemal nic od niego nie zależało. Jego strefa wpływu i kontroli była praktycznie żadna. Poza jednym miejscem: wewnętrzną wolnością. Przez czas niewoli w pamięci pisał książkę na temat tworzonej przez niego nauki – logoterapii. To był jego wybór. Skupił się na działaniu, które było możliwe. Gandhi powiedział: „inni nie mogą nam zabrać naszego szacunku do siebie, jeśli im go nie oddamy”. Siedemnastolatka, Danuta Siedzikówna (ps. Inka) po bestialskim komunistycznym „śledztwie” ,krótko przed rozstrzelaniem, pisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba”. Stephen Covey zwraca uwagę na coś, o czym mówiliśmy wcześniej: by być zdolnym do tak rozumianej proaktywności, trzeba mieć mocno ugruntowane zasady i przekonania. Korzenie naszego charakteru muszą być potężne…
ĆWICZENIE DOMOWE
Dokończcie analizę wybranego powyżej przykładu. Zobaczcie w których strefach skupiła się Wasza energia, które pochłonęły najwięcej czasu. Następnie spróbujcie uogólnić to do swoich typowych zachowań. Czy wykazujecie się inicjatywą? Czy skupiacie się na strefach kontroli i wpływu, czy też marnujecie swoje siły na strefie gdybania? Zróbcie uczciwą diagnozę swoich obecnych nawyków. Znając prawdę o sobie można dokonać cudów.
3. Działanie
- Cóż… pora zamienić naszą rozmowę w czyny.
- Czyli proaktywnie podejść do nawyku proaktywności.
- Bingo! Pan Covey nazywa to trzydziestodniowym testem proaktywności: „po prostu spróbuj i zobacz co się stanie. Przez trzydzieści dni pracuj tylko w kręgu wpływu (i kontroli – mój dodatek). Podejmuj zobowiązania i wywiązuj się z nich (…). Bądź częścią rozwiązania, nie częścią problemu”.
ĆWICZENIE DOMOWE
Przystąpcie do trzydziestodniowego testu. Załóżcie sobie zeszyt, w którym będziecie notować doświadczenia każdego dnia. Codzienny rachunek sumienia:
Zbigniew Sobkiewicz
październik, 2020
Felieton z serii "Być lepiej zorganizowanym".