Blog
Prognozowanie
Liczba w planie...
W jednym z ostatnich artykułów pisałem, że w prognozowaniu najważniejsze są założenia, a nie liczba, która jest jakby wypadkową. Fenomenalnie to wprost ujął Aleksander Bocheński: „Lepiej jest się czasami pomylić, ale być w stanie obronić wszystkie założenia, niż trafić zupełnie przypadkowo.”
Jednak na liczbach operujemy, działamy a i zapisanie ich w odpowiednich rubrykach, kolumnach ma swoją wagę, ciężar gatunkowy. Oczywiście poza podstawowymi kwestiami, takimi jak:
- co oznacza w planie sprzedaży (zrobionym na podstawie prognozy) wpisane 124 w październiku?
- co oznacza 31 wpisane w tydzień 42 w MPS’ie?
musimy też mieć pełne zrozumienie co oznacza 124 i 31. Żartuję? Bynajmniej.
Jeżeli firma ustaliła, że na poziomie S&OP wpisanie jakiejkolwiek liczby w danym miesiącu oznacza, że sprzedaż tyle chce sprzedać (bez żadnych dodatkowych kryteriów, warunków), to niesie to za sobą następujące konsekwencje: produkty powinny być dostępne na pierwszy dzień roboczy danego miesiąca w pełnej ilości zadeklarowanej do sprzedaży. Innymi słowy: 124 w październiku oznacza, że w magazynie 1go października mamy 124 sztuki na stanie, zgodne i gotowe do wysyłki. Jasne jest, że dla niektórych firm, taki zapas może być zabójczy (finansowo), nie do utrzymania ze względu np. na wielkość produktu itp., więc można ustalić jakikolwiek inny podział (np. równo po 31 sztuk dostępne na początek każdego tygodnia października). Takie ustalenie będzie determinowało, kiedy ma się odbyć pakowanie produktu do wysyłki (jeżeli to maszyna, to trochę czasu zajmuje), kiedy ostateczna kontrola jakości, ostatni proces produkcyjny itd.
To już prawie wszystko… Proszę przeczytać poniższy tekst, a w miejsce kropek („…”) wstawić nazwę któregoś wybranego działu przedsiębiorstwa.
Choćbyśmy w dziale … mieli po nocach siedzieć, w nadgodzinach pracować, to sztuki zadeklarowane w planie … zostaną zrealizowane. Bo to jest plan …, który krwią podpisaliśmy, że wykonamy.
Ilu z was wstawiło dział produkcji? A może pasuje tam także nazwa innego działu? Spróbujcie!
Choćbyśmy w dziale … mieli po nocach siedzieć, w nadgodzinach pracować, to sztuki zadeklarowane w planie … zostaną zrealizowane. Bo to jest plan … , który krwią podpisaliśmy, że wykonamy.
I jak?
Pasuje coś jeszcze? Czy tylko produkcja krwią plany produkcji podpisuje (jak cyrografy)?
A dział sprzedaży?
Wyobraźmy sobie sytuację, że z tych przykładowych 124 sztuk w październiku sprzedano tylko połowę. Oczywiście pozostałe ilości z przyczyn obiektywnych w 100% niezależnych od nas – handlowców, zostały w firmie. I tak posypała się sprzedaż na pozostałych produktach firmy. I jak? Pewnie nic nie mogliśmy na to poradzić, to rynek, to klienci, to konkurencja, to regulacje rynkowe, to banki (które przestały wspierać zakupy naszych klientów), to pandemia… i w ten właśnie sposób usprawiedliwiliśmy dział sprzedaży. Czy takie usprawiedliwienia pasują także do produkcji i niezrealizowanego w połowie planu (zamiast 124 wyprodukowali tylko połowę)?
124 = 124. Tyle, tylko tyle i aż tyle. Nie mniej, nie więcej. Dział sprzedaży deklaruje sprzedać 124, a produkcja wyprodukować 124. Nie bawimy się w podchody w firmie. Klientowi można czasami nie powiedzieć wszystkiego (nie oznacza to w ogóle, że klienta można oszukiwać, bynajmniej!), ale nie oszukujmy się wzajemnie w firmie. Sprzedaż powie, że sprzeda 124, choć wie, że to niewykonalne. Realna sprzedaż to 100, a te 24? By zmotywować produkcję… i tak nigdy nie zrobili wszystkiego, czego chcieliśmy. Produkcja jest twarda, nie będzie im tu byle „handlarz” … Chcą 124, deklarujemy 124. To, że zdolności produkcyjnych mamy na 110 z nadgodzinami, to, że dostawca dostarczy krytyczny komponent w ilości maksymalnie 102… Zadeklarować można wszystko…
Otóż nie.
Przez wiele lat w firmach produkcyjnych moja codzienna marszruta zaczynała się od sprawdzenia, co się wydarzyło w obszarze produkcji, jak wyglądały ostatnie 24 godziny. Następnie żelazny punkt programu dnia – operatywka. Codzienne spotkanie produkcyjne, bardzo często na hali, przy tablicy ze zgłoszonymi problemami, z wynikami wydajnościowymi i jakościowymi, z pracownikami produkcji, planowania, utrzymania ruchu i kto się tam jeszcze przypałętał… Uważałem to przez wiele lat za dobrą praktykę, dopóki kolega z MPM’u – Tomek Sokołowski nie rozwalił całego mego światopoglądu jednym zdaniem: po co się codziennie spotykać, skoro produkcja codziennie robi to, co zostało zaplanowane? Widać, że Tomek pracował w firmie, gdzie 124 równało się 124. Ale nie każdy ma takie doświadczenie… 😊
Konrad Grondek