Blog
Zarządzanie zapasami i VMI
Przygody Pana Michała, czyli wdrożenie VMI w farmacji cz. III
Michał Wiszniewski
Teresa zaczęła się spieszyć. Miała jeszcze nadzieję, że nie spóźni się do pracy – była to nadzieja złudna. Wczoraj do późna w nocy oglądała film „Moskwa nie wierzy łzom” (dla wtajemniczonych „Moskva slezam ne verit”) i dzisiaj budzik jakoś sam się wyłączył. Spojrzała na nieszczęsny zegarek, który wskazywał 8:45. Gdy wyszła zza rogu zobaczyła, że jej tramwaj właśnie odjechał.
Gdyby bohaterka filmu, który wczoraj oglądała też spóźniła się na swój pociąg, nigdy nie poznałaby miłości swojego życia – pomyślała.
- Jeżeli w tym tramwaju był mój Gosha? – westchnęła ze smutkiem.
Kolejny tramwaj przyjedzie za 10 min. Ostatnia nadzieja w tym, że szefowa też się spóźni - pomyślała. Zdarzało jej się to nagminnie i akurat tą cechę swojej przełożonej Teresa bardzo lubiła.
Gdy doszła do przystanku usiadła na ławce i rozejrzała się dookoła. Był piękny jesienny poranek. Wszyscy – tak jak ona, spieszyli się do pracy. Pracowała w dziale obsługi klienta w firmie farmaceutycznej. Mając kilka minut do przyjazdu tramwaju, Teresa przypomniała sobie czekające ją dzisiaj zadania:
- Skoro jest poniedziałek to dzisiaj „dzień WieMaja” – pomyślała.
Był to jeden z jej nowych obowiązków, wpisanych w zmiany, które ostatnio dokonywały się w dziale. Polegały one na tym, że każdej z pracownic zostali przypisani klienci, którymi się opiekowały utrzymując codzienny kontakt. Teresa realizowała zamówienia, wyjaśniała rozbieżności w dostawach itd. Jednak w przypadku hurtowni sytuacja wyglądała inaczej: jakiś czas temu Michał, analityk ds. popytu i zaopatrzenia wyczytał gdzieś, że lepiej będzie jeśli to ich firma proponować będzie hurtowniom wielkość i częstotliwości zamówień.
- Skąd my, jako producent, mamy wiedzieć co i na kiedy będą potrzebować? – pomyślała.
Jednak nie było nad czym dyskutować – skoro takie było polecenie kierowniczki. Teresa wiedziała, że zarząd nie zgodził się na zatrudnienie nowych osób do rozwijania projektu, co proponował Michał. Jednak jego dotychczasowa praca i pierwsze pilotażowe wdrożenie były bardzo obiecujące. Zarząd postanowił realizację projektu przekazać działowi obsługi klienta.
Z czasem okazało się, że same wyliczenia nie są takie trudne, a największym problemem jest skłonienie dystrybutorów do cotygodniowego wysyłania danych potrzebnych do stworzenia propozycji zamówienia i uzyskania finalnej akceptacji.
Nadjeżdżający tramwaj przerwał rozważania Teresy. Po 20 minutach była w biurze. Szefowej jeszcze nie było. Na szczęście! – przemknęło jej przez głowę – dzień zaczyna się obiecująco. Po chwili spostrzegła Michała.
- Cześć Michał. Tak, wiem. Dzisiaj WieMaj. Nie musisz przypominać. – powiedziała z uśmiechem Teresa
- A czy ja cos mówiłem? – odpowiedział pogodnie analityk.
Teresa usiadła za swoim biurkiem. Po uruchomieniu komputera sprawdziła pocztę. Niestety jeden dystrybutorów nie podzielił się danymi potrzebnymi do wyliczenia propozycji zamówienia. Chwyciła słuchawkę i wystukała numer.
- Cześć Weronika. To ja, Teresa. Dzwonię, aby przypomnieć Ci o danych, które obiecałaś mi wysyłać w formie elektronicznej.
Po chwili Teresa bez słowa odłożyła słuchawkę. Wyglądała na zaskoczoną i skonsternowaną..
- Co ci powiedziała? – zapytał Michał
- Że dane w formie elektronicznej wysłała z samego rana. Poszła na pocztę i nadała list z dyskietką w środku….
Wiszniewski Michał – planista popytu, branża farmaceutyczna
Wrzesień 2009
W następnej, czwartej i już ostatniej części przygód Pana Michała będą podsumowane jego doświadczenia z wdrażaniem VMI – Vendor Managed Inventory.
Zapraszamy do zapoznania się z kolejnymi częściami felietonu “Przygody Pana Michała, czyli wdrożenie VMI w farmacji":
• Część I
• Część II
• Część IV